Wreszcie! Złożyłam moje epokowe dzieło w dziekanacie i mogę się cieszyć upragnioną wolnością. No, przynajmniej do 28 października, na kiedy to wyznaczoną mam egzekucję. Zamierzam jednak, jak na rasowego (jeszcze)studenta przystało, zacząć się martwić dopiero w noc przed dniem zero. Póki co, w dni, w które nie rujnuję kręgosłupa i stawów w pracy, będę się usilnie starała nie robić absolutnie nic produktywnego i uprawiać hedonizm stosowany. Oczywiście na miarę biednego Polaka-cebulaka, więc zamiast wina i imprez w klubie będzie piwo z Żabki i teledyski na youtubie, ale liczą się intencje. A propos piwa, znalazłam ostatnio takie o smaku czarnego bzu. Maniakalnie uwielbiam czarny bez, więc piwo wołało do mnie "mamo!" i musiałam je przynieść do domu. Wieczorkiem uskutecznię chyba konsumpcję, nioch nioch.
Wydębiłam też od Padalca aparat i niestety powstały poniższe twory. Nigdy chyba się nie nauczę patrzeć w obiektyw.
Lumpiata koszulką z czaszką jakiejś biednej rogacizny.
Jesienny park zawsze na propsie.
Gdyby kogoś to frapowało, tak - mam fioletowe włosy. Tu nieco lepiej widać.
czwartek, 16 października 2014
sobota, 4 października 2014
Destrukcja
Moje zdolności destrukcyjne nieustannie wprawiają mnie w zdumienie. Ostatnim epickim wyczynem zostało zamordowanie aparatu fotograficznego. Cykałam sobie sweet focie w parku, a że ręce mam dwie lewe i najwyraźniej dziurawe, to biedaczysko zaliczył krótki lot i bliskie spotkanie z kantem ławki. W sumie to ogrom mego pecha również mnie zadziwia - gdyby upadł milimetry dalej, pacnąłby w trawę i nic by się nie stało, ale kurde nie - uderzył obiektywem w tę cholerną ławkę ze snajperską dokładnością. Konkludując, zostałam bez własnego sprzętu generującego materiał obrazkowy. Mam trochę na zapas popstrykane, poza tym jest jeszcze aparat Padalca, ale i tak mi smutno :( Zdążyłam się przywiązać do tej cyfrawki ( = cyfrowej pierdziawki), która zresztą była prezentem.
I feralne fotki. Jak widać, nie były warte poświęcenia aparatu.
Poza spodniami i bluzą (której nie widać), wszystko z sh.
I feralne fotki. Jak widać, nie były warte poświęcenia aparatu.
Poza spodniami i bluzą (której nie widać), wszystko z sh.
Bluzka jest w małe, musztardowe ptaszki :) |
Subskrybuj:
Posty (Atom)