wtorek, 28 kwietnia 2015

Gluty

Przepraszam za mało apetyczny tytuł, ale nabawiłam się paskudnego przeziębienia i to właśnie dzieje się w moim nosie i zatokach. A w sobotę jeszcze zdrowa jak koń świętowałam imieniny kolegi na działce. Myślę, że prawdziwy postęp medycyny to nie będzie eliksir nieśmiertelności, ale lek na to cholerne przeziębienie, działający od razu.

Melduję, że w doniczce z bazylią wyrosło coś zielonego. Może nawet to bazylia. Zaczęła mi też kiełkować lawenda. Posiałam jeszcze eksperymentalnie jedną śmieszną rzecz, ale nie wiem, czy to zadziała. Jeśli coś z tego wyjdzie, to się pochwalę.

Zdjęcie sprzed przeziębienia i w ogóle sprzed wszystkiego, jeszcze nawet zielonego na drzewach nie było. Ale było na tyle ciepło, że wyciągnęłam z szafy długą kieckę barwy khaki, zdobytą za 5 polskich złotych w ciucheksie w pobliskim Żyrardowie.


czwartek, 9 kwietnia 2015

Będę ogrodnikię

Bo dokonałam dziś skomplikowanej operacji zasiania bazylii. W fioletowej doniczce. Jeśli urośnie, nadam jej imię Wilhelmina. Mam jeszcze zachomikowaną lawendę, rukolę i szczypiorek, tylko potrzebuję więcej doniczek i skrzynek. Przeprowadzka z domu z ogrodem do mieszkanka w kamienicy jest odrobinę bolesna, dlatego postanowiłam podstępnie zaanektować balkon i wyhodować na nim jakieś zielsko, żeby mieć namiastkę obcowania z naturą. Chociaż mogę też obcować sobie w parku, który na szczęście jest bliziutko i po raz kolejny jest tłem wygłupów z aparatem.



Można więc pohasać po parkowych alejkach w pierwszych tej wiosny zakolanówkach.