poniedziałek, 12 maja 2014

Dobra robota

W cierpieniu i bólach (opita herbatą i obżarta chipsami) skończyłam dziś rodzić część teoretyczną magisterki. Ciągle mi się wydawało, że wymaga miliona poprawek, ale trudno, niech promotor się tym martwi. Została część eksperymentalna. I problem, jak ubrać w ładnie, naukowo brzmiące słowa "metoda jest do dupy, wyniki są do dupy, pan da 3 za ładne oczy". Serio, wykonałam kawał dobrej, całkowicie bezużytecznej roboty.

A jutro idę do dentysty na usuwanie ósemek i nie wiem, czy przed tym spisać testament, czy obalić pół litra i niczym się nie przejmować.


Znalazła się dokumentacja jakiegoś spaceru nad zalew, jeszcze dość wczesną wiosną. Na prośbę "Koteeeek, zrób mi zdjęcia!" łajza chwyciła aparat i zaczęła cykać... łabędzie. No nic, będą miały swoje 5 minut. I tak są bardziej fotogeniczne niż ja.   










1 komentarz: