poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Chlor

Siedzę przy otwartych na oścież drzwiach na balkon i mam świetny widok na parę gawronów uprawiających połączenie zapasów, berka i akrobatyki. I to wszystko w powietrzu, z okazjonalnym zahaczeniem o gałąź. Drą się przy tym wniebogłosy. Ciekawe, o co im poszło. Ja w obecnych warunkach klimatycznych nie miałabym siły o nic się tak kłócić, machnęłabym ręką (albo i nie, ruch generuje ciepło) i zgodziła się na wszystko. Im wyższa temperatura, tym mniej konfliktowa jestem. I mniej ruchliwa. I mniej żywa. Rozważam tymczasowe zamieszkanie na pływalni miejskiej. Wprawdzie cała prześmierdnę chlorem, ale to niewielka cena za cały basen chłodnej wody.

 A jakoś parę dni temu było na tyle chłodnawo, że mogłam postraszyć w lesie ubrana w czarne łachy. W lumpie wygrzebane. Kolczyki sobie zrobiłam, z filcu (wydartego z podkładki kupionej w Pepco) i jakichś koralików, które akurat się walały w okolicy. I tak, moja twarz jest strasznie niewyjściowa.









1 komentarz:

  1. Oj tam Czarnulo, nie przesadzaj z tą niewyjściowością ;D.
    P.S. Ostatnio też mnie coś bierze na czarne ciuchy :)

    OdpowiedzUsuń