czwartek, 9 kwietnia 2015

Będę ogrodnikię

Bo dokonałam dziś skomplikowanej operacji zasiania bazylii. W fioletowej doniczce. Jeśli urośnie, nadam jej imię Wilhelmina. Mam jeszcze zachomikowaną lawendę, rukolę i szczypiorek, tylko potrzebuję więcej doniczek i skrzynek. Przeprowadzka z domu z ogrodem do mieszkanka w kamienicy jest odrobinę bolesna, dlatego postanowiłam podstępnie zaanektować balkon i wyhodować na nim jakieś zielsko, żeby mieć namiastkę obcowania z naturą. Chociaż mogę też obcować sobie w parku, który na szczęście jest bliziutko i po raz kolejny jest tłem wygłupów z aparatem.



Można więc pohasać po parkowych alejkach w pierwszych tej wiosny zakolanówkach.


4 komentarze:

  1. o ja też powoli zaczynam myśleć o sianiu :) Pory i selery juz mi w skrzynce na parapecie rosną, a jak już przyjdzie to prawdziwe ciepło to trzeba będzie przesadzić do gruntu. Potem polecą nasionka marchewki, buraczków, sałaty, rzodkiewki. Oj będzie się działo ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakolanki są zawsze seksi:D
    Lubczyku jeszcze nasadż!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, fajnie :) Kurcze mam, co nadrabiać, jeśli chodzi o Twoje posty ;)

    OdpowiedzUsuń