Bo dokonałam dziś skomplikowanej operacji zasiania bazylii. W fioletowej doniczce. Jeśli urośnie, nadam jej imię Wilhelmina. Mam jeszcze zachomikowaną lawendę, rukolę i szczypiorek, tylko potrzebuję więcej doniczek i skrzynek. Przeprowadzka z domu z ogrodem do mieszkanka w kamienicy jest odrobinę bolesna, dlatego postanowiłam podstępnie zaanektować balkon i wyhodować na nim jakieś zielsko, żeby mieć namiastkę obcowania z naturą. Chociaż mogę też obcować sobie w parku, który na szczęście jest bliziutko i po raz kolejny jest tłem wygłupów z aparatem.
Można więc pohasać po parkowych alejkach w pierwszych tej wiosny zakolanówkach.
o ja też powoli zaczynam myśleć o sianiu :) Pory i selery juz mi w skrzynce na parapecie rosną, a jak już przyjdzie to prawdziwe ciepło to trzeba będzie przesadzić do gruntu. Potem polecą nasionka marchewki, buraczków, sałaty, rzodkiewki. Oj będzie się działo ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
ładny zestaw ;)
OdpowiedzUsuńZakolanki są zawsze seksi:D
OdpowiedzUsuńLubczyku jeszcze nasadż!
Fajnie, fajnie :) Kurcze mam, co nadrabiać, jeśli chodzi o Twoje posty ;)
OdpowiedzUsuń